Rynek
wierzytelności, który w ostatnich latach rozwija się bardzo dynamicznie, w 2014
roku osiągnie wartość łącznie ok. 18-19 mld zł, a wartość wierzytelności
detalicznych wzrośnie do 10-11 mld zł.
Przyszły
rok przyniesie większą podaż portfeli kredytów hipotecznych ze strony banków i
konieczność znalezienia przez firmy windykacyjne odpowiedniego balansu pomiędzy
ceną, a możliwością skutecznej windykacji zabezpieczonych należności
długoterminowych.
Przyjęte
strategie działania uczestników rynku różnią się od siebie ze względu m.in. na
skalę działania i możliwości finansowania, jednak ekspansja zagraniczna wydaje
się jednym z ważniejszych kierunków rozwoju. Podczas zorganizowanej przez
agencję ISBnews eksperckiej debaty, firmy windykacyjne były zgodne co do
jednego: zainicjowany proces edukacji klientów - obecnych czy potencjalnych -
bezwzględnie wymaga kontynuacji.
Rynek wierzytelności rozwija się w ostatnich
latach bardzo dynamicznie. Pomogły mu zmiany w prawie, które wprowadziły brak konieczności
uzyskania zgody dłużnika na przekazanie danych osobowych w przypadku cesji
wierzytelności (2005 r.) oraz rozwój rynku finansowego, a w szczególności
ustawa z 2004 r. o funduszach inwestycyjnych, która daje możliwość tworzenia
funduszy sekurytyzacyjnych - inwestujących w wierzytelności. Ustawa ta
otworzyła rynek wierzytelności dla inwestorów finansowych, a tym samym
spowodowało napływ kapitału. Rynkowi sprzyjają także innowacje, które przyspieszają i
upraszczają procedurę odzyskiwania należności, takie jak choćby instytucja
e-sądu, która pozwala kierować pozwy do sądu za pośrednictwem internetu.W końcu, rozwojowi rynku sprzyjają sami dłużnicy - Polacy, którzy
z różnych przyczyn nie regulują swoich zobowiązań terminowo. Kwota zaległego zadłużenia Polaków wyniosła 39,03 mld zł na koniec
września tego roku, a średnia wartość zadłużenia przypadająca na klienta
podwyższonego ryzyka to 17,07 tys. zł, według danych BIG InfoMonitor. Obecnie
6% Polaków nie reguluje swoich zobowiązań w terminie, zaś liczba klientów
podwyższonego ryzyka wynosiła 2,287 mln na koniec września 2013 r.Z danych BIG InfoMonitor wynika także, że co ósmy kredyt
konsumpcyjny udzielony w 2008 roku nie jest spłacony w terminie, a spośród
obecnie udzielanych kredytów - co dwudziesty. "Z badań wynika, że najlepiej spłacane są kredyty hipoteczne
w złotych, choć i z walutowymi nie jest najgorzej. Większe kłopoty są ze
spłacaniem kredytów gotówkowych, konsumpcyjnych, głównie krótkoterminowych.
Średnia kwota zadłużenia to 17 tys. zł. Rekordziści mają jednak znacznie
większe, a największy dłużnik to ponad 108 mln zł. Mówimy tylko o zadłużeniu
wobec instytucji finansowych czy innych firm - z naszego badania są wyłączone
np. podatki czy zobowiązania wobec ZUS" - powiedział podczas debaty prezes
BIG InfoMonitor Mariusz Hildebrand. Dodał, że patrząc na rozkład, najczęściej nie spłacają osoby
posiadające 3-5 zobowiązań, często kolejne kredyty są brane na spłatę
poprzednich. Problemem jest regulowanie zadłużenia z kart kredytowych, bo te
spłaca się później. I tak można wpaść w spiralę zadłużenia. "W najbliższym roku oczekiwać można poprawy na rynku.
Paradoksalnie bowiem: im lepsza sytuacja gospodarcza, tym łatwiej windykować -
nie tracimy pracy, a często zmieniamy ją nawet na lepszą. To zdecydowanie
ułatwia negocjowanie, wypracowanie kompromisu" - podkreślił Hildebrand. Według danych Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), wartość kredytów
ogółem sektora bankowego wyniosła 840,97 mld zł na koniec września 2013 r., w
tym wartość kredytów dla przedsiębiorstw sięgnęła 281,26 mld zł, zaś wartość
kredytów dla gospodarstw domowych 554,64 mld zł. Wartość kredytów ze stwierdzoną utratą wartości ogółem wzrosła o
0,7% do 71,8 0 mld zł na koniec września br., w tym wartość tych kredytów dla
gospodarstw domowych spadła o 1,6% r/r do 39,30 mld zł, zaś wartość kredytów z
utratą wartości dla przedsiębiorstw zwiększyła się o 3,6% w skali roku do 32,40
mld zł.
Polski rynek wierzytelności nieregularnych
szacowany jest na 180-280 mld zł. Prognozy Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową (IBnGR) mówią o
wzroście wartości rynku obrotu wierzytelnościami do ok. 22 mld zł w przyszłym
roku wobec 14,3 mld zł w 2009 roku. Wartość zagrożonych kredytów, według IBnGR,
wyniesie 27,3 mld zł dla kredytów konsumpcyjnych i 3,3 mld zł dla kredytów
mieszkaniowych w 2014 r. W ocenie firm windykacyjnych, spodziewana przez IBnGR wartość
rynku może być zawyżona, bowiem dynamika zmian otoczenia gospodarczego i
sytuacji dłużników jest duża. "Oczekujemy, że całość rynku w przyszłym roku, łącznie z
windykacją na zlecenie (inkaso) sięgnie 18-19 mld zł. Spodziewamy się, że
wzrośnie podaż zarówno wierzytelności korporacyjnych jak i konsumpcyjnych"
- powiedziała podczas debaty ISBnews prezes ERIF BIG z grupy Kruk Edyta
Szymczak. Sam rynek obrotu wierzytelnościami detalicznymi może osięgnąć
wartość 10-11 mld zł, tj. podobnie do tegorocznych poziomów. "Nasza grupa działa wyłącznie na rynku obrotu
wierzytelnościami detalicznymi, głównie bankowymi, więc nasze szacunki
dotyczące wzrostu tych wierzytelności w 2014 roku to 10-11 mld zł" -
powiedział podczas debaty dyrektor ds. inwestycji Presco Group Kamil Czop. Z prognozą tą zgadza się prezes spółki Vindexus Jerzy Kulesza. "Rynek kredytów i co za tym idzie wierzytelności, nadal
będzie rósł. Dotyczy to w dużej mierze kredytów hipotecznych, gdzie ludzie
podejmują decyzje na 20-30 lat, a nie mają pojęcia, co się w tym czasie zdarzy.
I do tego nie wiemy, co na to państwo, bo ono najczęściej stoi po stronie
dłużnika" - powiedział podczas debaty Kulesza. W I połowie 2013 r. sprzedano w Polsce pakiety
wierzytelności nieregularnych o wartości nominalnej ok. 5,4 mld zł , co oznacza
wzrost o ok. 20% w skali roku. Firmy kupiły pakiety wierzytelności na łączną
kwotę prawie 0,5 mld zł. Według Noble Securities, wartość rynku zakupów wierzytelności w
całym 2013 r. może sięgnąć ok. 1,1 mld zł, przy zakładanym wzroście zakupów w
IV kw. związanego z zamykaniem rocznym bilansów firm i banków.
Firmy windykacyjne spodziewają się, że przyszły rok przyniesie
większą podaż na rynku portfeli kredytów hipotecznych. Pierwsze takie portfele
trafiły na rynek już w tym roku znajdując nabywców. "Patrząc na przetargi, w których uczestniczymy, widać, że
banki będą pozbywać się portfeli. Pojawi się coraz więcej portfeli
zabezpieczonych hipoteką, ale na dziś jest to ok. 0,5 mld zł. Jednak nadal
nie wiemy, za ile mamy to kupić, bo jesteśmy na bardzo wstępnym etapie
regulacji, po każdej ze stron. Pojawia się pytanie o cenę, bo najlepszym
rozwiązaniem będzie restrukturyzacja, może częściowe umorzenie" -
powiedział Czop. Dodał, że dotychczas banki wystawiały na sprzedaż portfele od 20
mln zł do kilkudziesięciu mln zł, ale ich wartość nominalna będzie rosła w
kolejnych latach. Problemem pozostaje brak wypracowanego systemu odzyskiwania
należności hipotecznych, jaki funkcjonuje w przypadku wierzytelności
niezabezpieczonych. "Nie możemy brać przykładów z zagranicy - różnimy się w
kwestii prawa, a także mamy zdrowy system bankowy i nie będzie sytuacji, jak w
Hiszpanii, gdzie sprzedaże portfeli szły w miliardy euro. I tam pojawili się
inwestorzy finansowi, private equity, którzy mieli środki na zakupy i pomysł na
przyszłe odzyskanie. U nas tak dużego poziomu sprzedaży nie będzie, więc musimy
działać inaczej" - podkreślił Czop. Kruk deklaruje, że do nabywania portfeli kredytów hipotecznych,
podobnie jak wielu uczestników rynku, podchodzi z rezerwą. "Jeśli chodzi o portfele hipoteczne, to podchodzimy
wstrzemięźliwie. Na rynku wierzytelności hipotecznych widoczna będzie presja na
ceny i będą się wyłaniać ci, którzy dadzą lepszy sposób egzekucji. Nie chodzi
przecież o to, by prowadzić eksmisje, ale stawiać na ugodowość. Wydaje się, że
ze względu na okoliczności prawne, społeczne itp. to ich cena nie powinna
odbiegać od innych" - powiedziała Szymczak.
Rynek windykacyjny w Polsce jest bardzo zróżnicowany ze względu na
wielkość podmiotów operujących na nim, potencjał finansowy, zasięg
terytorialny. Nieliczne firmy dysponują zaawansowanym zapleczem technologicznym,
w postaci odpowiedniego systemu informatycznego do zarządzania olbrzymią liczbą
danych i call centre. Część spółek nie zamierza rozszerzać swojego zasięgu
geograficznego, inne szukają źródeł przychodów również za granicą. "Nie zamierzamy wychodzić za granicę, bo to proces
skomplikowany i finansochłonny. Bez innych interesów w danym kraju też nie ma
to sensu. Chcemy działać na polskim rynku i chcemy szybko, w 2-3 lata, osiągnąć
100 mln zł rocznych przychodów i wtedy myśleć o nowych produktach. Skupimy się
więc na tym, co robimy - głównie na telekomunikacyjnych. Tu jednak nie ma
miejsca np. na polubowne załatwienie sprawy. Musimy szybko dążyć do tytułu
wykonawczego, ponieważ okres przedawnienie to tylko 3 lata" - powiedział
prezes Vindeksusa. Z kolei cel grupy Kruk na najbliższy rok i kolejne lata to
utrzymanie pozycji lidera w Polsce, wzrost biznesu w Rumunii i otwarcie się na
nowe zagraniczne rynki. Spółka liczy też na wzrost w wierzytelnościach
korporacyjnych. "Strategia działania pozostaje ugodowa, ale nie zapominamy o
postępowaniach sądowych. Chcemy zwiększać dotarcie do dłużników. Mamy obecnie
16 mld zł nabytych wierzytelności i liczymy na zwiększanie operatywności
kosztowej, egzekucyjnej" - powiedziała Szymczak. Podkreśliła, że nakłady inwestycyjne Kruka na nowe portfele w
Polsce będą podobne jak w tym roku. Główną strategia Presco Group na 2014 r. jest nabywanie
wierzytelności na własny rachunek i windykacja ugodowa - jako najszybsza i
najbardziej korzystna dla wszystkich forma. Jednak spółka będzie też musiała
zabezpieczać się sądownie. "W przyszłym roku będziemy rozwijać naszą spółkę udzielającą
pożyczek - Debet Partner i planujemy wejście na rynek rosyjski. To dobry rynek,
na poziomie Polski sprzed 5-6 lat, przepisy są już na dość wysokim poziomie,
np. wiążące wyroki sądu najwyższego. Nie ma tylko doświadczeń, know-how we
współpracy na linii bank - firma windykacyjna - klient. Interesują nas
wierzytelności konsumenckie bankowe" - podkreślił Czop. Rozwój internetu pozwolił na rozwój nowych, niestandardowych form
i narzędzi windykacji. Platformy wierzytelności pozwalają pojedynczym klientom,
zarówno osobom fizycznym, jak i małym i mikro firmom na odzyskiwanie należności
na własną rękę części należności. "My zajmujemy się pojedynczym klientem z długiem do 5 tys.
zł. Natomiast firmy windykacyjne oczekują pakietów ponad 1000 rekordów o
wartości min. miliona złotych. Liczymy jednak na rozwój tej formy windykacji -
działamy od pół roku i mamy obecnie 500 klientów. Mamy nadzieję, że ich liczba
będzie rosła" - powiedział podczas debaty prezes Executio Inv.,
właściciela platformy Malydlug.pl Mateusz Jakóbiak. Malydlug.pl to narzędzie dla osób fizycznych oraz małych firm,
które chcą zarządzać własnymi wierzytelnościami. Oferuje trzy podstawowe moduły
- system zarządzania np. samodzielne generowanie wzorów wezwań do zapłaty,
pozwów sądowych. Drugi moduł to współpraca z firmą windykacyjną, która może
chcieć kupić wierzytelności. Trzecią formą jest giełda długu, gdzie ktoś inny
może zaoferować do sprzedaży dług.
Wyniki badania przeprowadzonego w listopadzie przez instytut Homo
Homini pokazują, że Polacy prezentują "lekkie" podejście do wydawania
nieswoich pieniędzy. Jedynie 13,7% ankietowanych powiedziało, że odmowa
skredytowania ich planów wydatkowych przez bank skłoniłaby ich do refleksji nad
celowością zakupu, zaś 45,6% wprost mówiło o poszukiwaniu alternatywnych źródeł
finansowania. O wiedzy ekonomicznej Polaków negatywnie świadczy choćby fakt, że
nadal prawie 40% z nich nie wie, że Amber Gold było piramidą finansową, a
blisko 15% twierdzi, że był to bank lub firma pożyczkowa. Badanie pokazuje także, że Polacy jako winnych nadmiernego
zadłużenia wskazali przede wszystkim samych dłużników, którzy nierozważnie
pożyczają pieniądze - tak uważa 41,4%. Jako najczęstszy powód pętli zadłużenia
(branie pożyczek na spłatę wcześniejszych innych długów) wskazali ciężką
sytuację na rynku pracy i brak stabilnych źródeł dochodów (29,9%). Na kolejnym
miejscu znalazł się brak dostatecznej wiedzy finansowej kredytobiorców - 17,2%
wskazań. Tylko 10,9% ankietowanych uważa, że kredyty i pożyczki są zbyt łatwo
dostępne. Zbyt pochopnie podejmowane decyzje zakupowe można tłumaczyć chęcią
"nadrobienia czasu" i skrócenia dystansu do obywateli państw
zachodniej Europy. "Kupujemy emocjami, nie ma procesu logicznego celowości
zakupu. To tezż kwestia przekazu reklamowego dla klientów" - ocenia
mecenas Robert Mikulski z kancelarii Stopczyk&Mikulski. Firmy zauważają już jednak pewne zmiany w zachowaniu klientów.
Coraz więcej osób chce się porozumieć i spłacić swoje zadłużenie. Choć są też i
tacy, którzy wykorzystują obowiązujące prawo i zadłużają się niemal
systemowo.W ocenie prezesa Vindeksusa, Polak - dłużnik jest człowiekiem
honorowym, chce spłacać kredyty, ale nie zawsze jest w stanie dotrzymać
zobowiązań. "My - firmy windykacyjne dostajemy wierzytelności odsiane,
klientów sponiewieranych przez banki i inne instytucje. To utrudnia rozmowy.
Ale oprócz pojęcia dłużnik należałoby wprowadzić pojęcie beneficjent dłużny. To
ktoś biorący kredyt, kto od razu wie, że go nie spłaci. Zwyczajnie konsumuje,
to jego sposób na życie. Wiadomo, że nie spłaci, ale nadal dostaje kolejne
pożyczki" - zaznaczył Kulesza. Jak podkreśla Edyta Szymczak, z doświadczeń Kruka wynika, że
istnieje duży problem z edukacją finansową młodych Polaków. W bazie ERIF BIG,
należącego do grupy Kruk, znajduje się 1,6 mln rekordów, głównie na rynku
kredytów konsumpcyjnych. "Zamiast biernie czekać, należy podejmować działania, które
to zmienią. W grupie Kruk od trzech lat są prowadzone takie działania -
kampanie edukacyjne, reklamowe itp. Widoczne są pierwsze efekty, widzimy np.
poprawę spłacalności" - zaznaczyła Szymczak. Dodała, że wspólny mianownik dla wszystkich uczestników rynku to
internet oraz znalezienie dobrej drogi dotarcia do dłużników poprzez dopasowane
formy kontaktu - bardziej przyjazne i indywidualne. W przypadku dużych firm
proces ten jest jednak utrudniony ze względu na skalą działania. Z badania przeprowadzonego przez PRESCO pn. "Wydatki
kontrolowane" wynika, że ci spośród dłużników, którzy mieli kontakt z
firmą ok. 30%, mówi, że zawsze warto działać polubownie. A wśród tych, co nie
mieli nigdy kontaktu z nią - tylko 1/4. "Droga polubowna jest zawsze najlepsza i najbardziej
efektywna. To eliminuje konieczność wejścia na drogę sądową, obniża koszty dla
każdej ze stron. Jednak według klientów najlepszym sposobem na uniknięcie spłat
zadłużenia jest ignorowanie kontaktu, nieodbieranie korespondencji. Gra na
czas, licząc, że w ostatecznej instancji, czyli w sądzie będzie dobrze" -
podkreślił Czop. Firmy windykacyjne wskazują, że w swojej działalności nie
napotykają na wyraźne bariery legislacyjne, jednak liczą na zmiany w prawie,
szczególnie w kwestii przedawnienia. Obecnie brakuje także skutecznych narzędzi
do zweryfikowania danych adresowych czy PESEL-u dłużnika."Dla nas istotny jest adres zamieszkania, a nie zameldowania.
Nie mamy jak dostarczyć wezwania, informacji o naszych oczekiwaniach czy
propozycjach. To czasem doprowadza aż do strat, bo jak nie znajdziemy dłużnika
to w sądzie zostajemy obciążani kosztami procesu" - podkreśla Kulesza.Z kolei Mariusz Hildebrand wskazuje, że pomimo możliwości
weryfikowania numeru PESEL, nie ma fizycznej możliwości sprawdzenia tego
numeru, ponieważ nie istnieje centralny rejestr w formie elektronicznej. A
droga pisemna oznacza 30 dni na odpowiedź plus czas na dotarcie korespondencji. Jak podkreśla mecenas Mikulski, problem doręczeń dotyczy nie tylko
sektora indywidualnego, ale także przedsiębiorstw. "Możliwości zmian w przepisach są - np. w przypadku
przedsiębiorców - adres z KRS jest właściwym i dostarczenie tam pisma jest
rozumiane jako skuteczne. Państwo, niestety, staje po stronie dłużnika,
traktując go jako pokrzywdzonego, którego wszyscy nękają. Przepisy powinny być
bardziej elastyczne, pozwalające wierzycielowi dotrzeć do dłużnika i umożliwić
jego zweryfikowanie" - uważa Mikulski.Dodaje, że przykładem może być system CEPIK, gdzie można
zidentyfikować pojazd unikający np. OC. Jednak w przypadku dłużników, problem
jest bardziej delikatny i społeczny, więc trudniejszy do realizacji, podkreśla.
/ISBnews